W szpitalu lekarze nie pozwolili Louisowi wejść do Harrego. Powiedzieli, że on nie chce go widzieć i muszą uszanować jego decyzje. Chłopak był w szoku, dlaczego nie chciał go widzieć? Co on takiego zrobił? Luoisowi nic innego nie pozostało jak tylko czekać aż wyjdzie i wtedy dopiero z nim poważnie porozmawiać.
Mijały godziny, dni i tygodnie a Harry dalej leżał w szpitalu. Dwa dni po tym wydarzeniu chłopak ponownie próbował sie zabić skacząc z okna jednak pielęgniarka, która akurat weszła pociągnęła go za koszule tym samym rzucając go przypadkowo na podłogę. Teraz jest przywiązany do łóżka by nie mógł sobie zrobić krzywdy i jest pod obserwacją psychiatry. Louis nie mógł z sobie tego wyobrazić, strata najlepszego przyjaciela. To było okropne. Zayn codziennie przychodził do pokoju chłopaka by sprawdzać jak sie czuje i za każdym razem kiedy do niego wchodził widział go na parapecie opartego o ścianę i wyglądającego przez okno. Czasami widział jak płakał i intensywnie o czymś myślał. Tak bardzo było mu go żal.
-Może coś zjesz?- zapytał Zayn Louisa. Chłopak sie odwrócił twarzą do pytającego.
-Nie jestem głodny- uśmiechnął sie sztucznie.
-Nie jadłeś nic od tygodnia. Musisz coś zjeść.- jednak chłopak go spławił jednym spojrzeniem. Znowu został sam ze swoimi myślami w dłoni trzymał list Harrego.
Chłopcy!!
Bardzo was przepraszam za dzisiaj ale ja już po prostu nie mogę tak żyć,
po prostu tak już dłużej nie potrafię, to jest dla mnie za dużo nie chce was
stracić więc muszę odejść, muszę odejść bo nie nawidzę siebie za
swoje uczucia którymi darzę pewną osobę, nie chce tego nie jestem taki
nie chce taki być. Chcę być normalny jak każdy inny, ale nie jestem więc
postanowiłem z tąd odejść na dobre
Przepraszam Hazz.
Łzy ponownie zawitały w oczach chłopaka czytając po raz kolejny ten sam list. Cały czas zastanawiał się o jaką osobę może chodzić. Dlaczego nie chce z nim porozmawiać? Mijały tygodnie i miesiące. Nie chcą chłopaka puścić ze szpitala, leczony jest na tabletkach antydepresyjnych które i tak nie pomagają. Wszystkie koncerty są odwołane, nikt z chłopaków nie jest w stanie śpiewać kiedy ich przyjaciel leży w szpitalu i rozmyślając o swojej śmierci.
Louis postanowił się przejść po parku, który jest niedaleko szpitala by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i rozmyślać nad planem rozmowy z Harrym. Że też nie zauważył jak Harry cierpi, to była jego wina, że nic z tym nie zrobił.
Wyszedł z pomieszczenia kierując się do wyjściowych drzwi, po drodze kupił sobie kawę z mlekiem i wyszedł. W parku było dość sporo ludzi, niektórzy o kulach zaś inni na wózkach. Pewnie też przyszli rozmyślać o życiu i o tym jak będzie po powrocie do domu. Chłopak usiadł na ławce przy wysokim drzewie,było parno więc wolał usiąść w cieniu. Rozmyślając tak przez dwadzieścia minut nad tym jak pomóc przyjacielowi nie zauważył jak ktoś siada obok niego.
-Piękny mamy dziś dzień.- Louis podskoczył gwałtownie i odwrócił się do mężczyzny siedzącego obok niego. Przez chwilę się na niego patrzał aż w końcu się otrząsnął.
-Tak to prawda.- odpowiedział słabo. Mężczyzna spojrzał na niego zauważając, że chłopak nie jest w dobrym humorze.
-Widzę, że nie jesteś w zbyt dobrym nastroju? Coś cię trapi, prawda?- Louis tylko westchnął ciężko i gapił się na swoje buty. Nie chciał z nikim rozmawiać na temat tego co go trapi, ale czuł, że może ktoś mu pomoże.
-Mój przyjaciel tutaj leży po próbie samobójczej. Dwa razy próbował się zabić i nikomu nie chce powiedzieć dlaczego, ze mną w ogóle nie chce rozmawiać nawet widzieć mnie nie chce.- odpowiedział smutnym głosem i ze łzami w oczach.
-A nie przyszło ci do głowy że może być w tobie zakochany? Może dlatego próbował popełnić samobójstwo bo nie może się pogodzić z faktem, że się zakochał w chłopaku i to w dodatku w swoim najlepszym przyjacielu.- chłopak rozszerzył oczy nie dowierzając w słowa starszego pana. Jak to się w nim zakochał, to przecież nie możliwe. Harry taki nie jest i on także, a może jednak i dlatego próbował to zrobić i to dlatego nie chce z nim rozmawiać bo to otwiera mu dziurę w sercu. Jak mógł tego nie zauważyć? Louis wstał z ławki jak poparzony i niczym proca pobiegł do swojego przyjaciela wiedział już co musi zrobić i nie obchodziło go to co inni powiedzą i to czy chce się z nim widzieć czy też nie. Postawi na swoim i porozmawia, już dawno miał to zrobić jednak skąd miał wiedzieć, że jego najlepszy przyjaciel się w nim zakochał. Wiedział jaki Harry jest kruchy i jak bardzo można go zranić, nie akceptował siebie i i za to wszystko, Louis także siebie nienawidził za to, że tego wcześniej nie zauważył, jego spojrzeń i tych cudownych zielonych oczu. Jego rozczochrane loczki i ten cudowny uśmiech. Chwila! Czy on właśnie nim tak myślał? Czy na prawdę zakochał się w Harrym? Nie obchodziło go to teraz chciał tylko jednego. Zobaczyć jego i wszystko sobie to wyjaśnić. Minął recepcję a gdy już był pod drzwiami chłopaka popchnął z nieuwagi Zayna, gwałtownie otwarł drzwi a później je tak samo zamknął. Harry podskoczył ze strachu spojrzał na tego który tak wszedł a później się jeszcze bardziej spiął widząc JEGO przed nim. Louis nie myśląc już racjonalnie podszedł do chłopaka, jak tylko ich spojrzenia się spotkały nie mógł już tego powstrzymać, dał się ponieść sercu i pocałował go. Całował go tak jak jeszcze nikogo innego, podobało mu się to i w tamtej chwili wiedział iż bez niego nie przeżyje kolejnych dni. Po dłuższej chwili odsunęli się by zaczerpnąć powietrza. Louis ujął dłoń Hazz i spojrzał na niego.
-Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz. Obiecaj mi że mnie już nie zranisz. Tak bardzo cierpiałem, gdy chciałeś..- słowa uwięzły mu w gardle a łzy cisły mu się do oczu. Harry podniósł drugą dłoń i ujął ją jego policzek.
-Obiecuję.
-A nie przyszło ci do głowy że może być w tobie zakochany? Może dlatego próbował popełnić samobójstwo bo nie może się pogodzić z faktem, że się zakochał w chłopaku i to w dodatku w swoim najlepszym przyjacielu.- chłopak rozszerzył oczy nie dowierzając w słowa starszego pana. Jak to się w nim zakochał, to przecież nie możliwe. Harry taki nie jest i on także, a może jednak i dlatego próbował to zrobić i to dlatego nie chce z nim rozmawiać bo to otwiera mu dziurę w sercu. Jak mógł tego nie zauważyć? Louis wstał z ławki jak poparzony i niczym proca pobiegł do swojego przyjaciela wiedział już co musi zrobić i nie obchodziło go to co inni powiedzą i to czy chce się z nim widzieć czy też nie. Postawi na swoim i porozmawia, już dawno miał to zrobić jednak skąd miał wiedzieć, że jego najlepszy przyjaciel się w nim zakochał. Wiedział jaki Harry jest kruchy i jak bardzo można go zranić, nie akceptował siebie i i za to wszystko, Louis także siebie nienawidził za to, że tego wcześniej nie zauważył, jego spojrzeń i tych cudownych zielonych oczu. Jego rozczochrane loczki i ten cudowny uśmiech. Chwila! Czy on właśnie nim tak myślał? Czy na prawdę zakochał się w Harrym? Nie obchodziło go to teraz chciał tylko jednego. Zobaczyć jego i wszystko sobie to wyjaśnić. Minął recepcję a gdy już był pod drzwiami chłopaka popchnął z nieuwagi Zayna, gwałtownie otwarł drzwi a później je tak samo zamknął. Harry podskoczył ze strachu spojrzał na tego który tak wszedł a później się jeszcze bardziej spiął widząc JEGO przed nim. Louis nie myśląc już racjonalnie podszedł do chłopaka, jak tylko ich spojrzenia się spotkały nie mógł już tego powstrzymać, dał się ponieść sercu i pocałował go. Całował go tak jak jeszcze nikogo innego, podobało mu się to i w tamtej chwili wiedział iż bez niego nie przeżyje kolejnych dni. Po dłuższej chwili odsunęli się by zaczerpnąć powietrza. Louis ujął dłoń Hazz i spojrzał na niego.
-Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz. Obiecaj mi że mnie już nie zranisz. Tak bardzo cierpiałem, gdy chciałeś..- słowa uwięzły mu w gardle a łzy cisły mu się do oczu. Harry podniósł drugą dłoń i ujął ją jego policzek.
-Obiecuję.